Muszę przyznać, odkrycie w skali roku. Zaczęłam eksperymentować z chlebem, bo
szlag mnie już trafiał za każdym razem kiedy kupowałam bagietę albo pseudo -
polski chleb w tak zwanym polskim sklepie. I tak przy pomocy zakwasu z
Irlandii, pszennej mąki z młyna w środkowej Anglii i żytniej najprawdziwszej
(mąki of kors) z Polski udało się wypiec najprawdziwszy polski chleb, za
którym tęskniłam już dłuuuuuuugo. Przepisu Mirabbelki nie zmieniałam za
bardzo. Jedynie wyrabianie ciasta inaczej: u mnie wszystko rękoma, jakoś nie
mam zaufania do maszyn w tej kwestii;) no i nie dałam ciastu wyrosnąć w
lodówce przez noc, chlebek spuchł wystarczająco na kuchennym blacie w 2
godziny po ostatnim odgazowaniu. A zatem:
Na zaczyn:
5 łyżek mąki pszennej 550
pół szklanki wody
2 łyżki zakwasu żytniego
Składniki zaczynu wymieszać i zostawić na noc w temperaturze pokojowej.
Na ciasto:
400g mąki pszennej
50g mąki żytniej
szklanka wody
łyżeczka soli (ja dałam 1,5)
Rano następnego dnia wymieszać wszystkie składniki oprócz soli i odrobiny
wody. Dać spokój na pół godzinki, niech się gluten ruszy do roboty. Dodać wodę
wymieszaną z solą i wyrabiać około 3 minut. Wyrobione ciasto włożyć do miski
wysmarowanej olejem, przykryć szczelnie. Po 50 minutach wyjąć na blat posypany
mąką, wyrobić krótko aby ciasto się odgazowało. Włożyć znowu do miski i
przykryć. Tę czynność powtarzamy jeszcze dwa razy, co kolejną godzinę. Po
ostatnim wyrobieniu formujemy bochenek i wkładamy do koszyka lub formy.
Przyznam się, nie chciało mi się kombinować z koszykiem, ściereczkami itepe.
Okrągłą formę wysmarowałam olejem i wysypałam suto otrębami. Chleb wyrastał
trochę krócej niż zalecane 2.5 godziny, potem został wstawiony do pieca
rozgrzanego do 240 stopni na 45 minut. A, zapomniałabym, przed wstawieniem
chleba wlałam na rozgrzaną dolną blaszkę kubek wody, więc chleb piekł się w
"saunie".
Wydaje się czaso- i pracochłonny, ale drugi raz już go piekłam i poza
kwestiami organizacyjnymi to mały pikuś ;) Polecam serdecznie bo wart zachodu.
a tu link do Mirabbelkowego bloga:www.chleb.info.pl/index.php?id=45
szlag mnie już trafiał za każdym razem kiedy kupowałam bagietę albo pseudo -
polski chleb w tak zwanym polskim sklepie. I tak przy pomocy zakwasu z
Irlandii, pszennej mąki z młyna w środkowej Anglii i żytniej najprawdziwszej
(mąki of kors) z Polski udało się wypiec najprawdziwszy polski chleb, za
którym tęskniłam już dłuuuuuuugo. Przepisu Mirabbelki nie zmieniałam za
bardzo. Jedynie wyrabianie ciasta inaczej: u mnie wszystko rękoma, jakoś nie
mam zaufania do maszyn w tej kwestii;) no i nie dałam ciastu wyrosnąć w
lodówce przez noc, chlebek spuchł wystarczająco na kuchennym blacie w 2
godziny po ostatnim odgazowaniu. A zatem:
Na zaczyn:
5 łyżek mąki pszennej 550
pół szklanki wody
2 łyżki zakwasu żytniego
Składniki zaczynu wymieszać i zostawić na noc w temperaturze pokojowej.
Na ciasto:
400g mąki pszennej
50g mąki żytniej
szklanka wody
łyżeczka soli (ja dałam 1,5)
Rano następnego dnia wymieszać wszystkie składniki oprócz soli i odrobiny
wody. Dać spokój na pół godzinki, niech się gluten ruszy do roboty. Dodać wodę
wymieszaną z solą i wyrabiać około 3 minut. Wyrobione ciasto włożyć do miski
wysmarowanej olejem, przykryć szczelnie. Po 50 minutach wyjąć na blat posypany
mąką, wyrobić krótko aby ciasto się odgazowało. Włożyć znowu do miski i
przykryć. Tę czynność powtarzamy jeszcze dwa razy, co kolejną godzinę. Po
ostatnim wyrobieniu formujemy bochenek i wkładamy do koszyka lub formy.
Przyznam się, nie chciało mi się kombinować z koszykiem, ściereczkami itepe.
Okrągłą formę wysmarowałam olejem i wysypałam suto otrębami. Chleb wyrastał
trochę krócej niż zalecane 2.5 godziny, potem został wstawiony do pieca
rozgrzanego do 240 stopni na 45 minut. A, zapomniałabym, przed wstawieniem
chleba wlałam na rozgrzaną dolną blaszkę kubek wody, więc chleb piekł się w
"saunie".
Wydaje się czaso- i pracochłonny, ale drugi raz już go piekłam i poza
kwestiami organizacyjnymi to mały pikuś ;) Polecam serdecznie bo wart zachodu.
a tu link do Mirabbelkowego bloga:www.chleb.info.pl/index.php?id=45