Po całodniowym lenistwie na basenie i na rowerach z samego rana udajemy się do
Mont Saint Michel, aby zobaczyć klasztor na Wzgórzu Św. Michała oraz różnice
poziomu wody na terenach zalewowych wokół "wyrastającej z morza" góry.
Auta zostawiamy na ogromnym parkingu w miasteczku przed groblą. Nie ma już
innej możliwości dostania się do klasztoru, niż wahadłowym autobusem spod
parkingu. Oczywiście można przejść się pieszo, czy przejechać bryczką, ale w tym
roku taki spacer/przejażdżka nie dostarczyłyby wielu wrażeń, gdyż grobla jest
przebudowywana - coraz trudniej ją utrzymać z powodu podmywania przez pływy i
zostanie wkrótce zastąpiona mostem.
Zamiast oszałamiającego widoku klasztoru na wzgórzu, budowlańcy zaserwowali nam
widok koparek, maszyn budowlanych, dźwigów i samochodów dostawczych, a do tego
aura nie pozwoliła na powałęsanie się wokół... Tłumy, błoto i deszcz po
opuszczeniu przepełnionego autobusu, a także hotel, kramy, sklepiki i
restauracje u podnóża wzgórza w pierwszej chwili spowodowały odczucie
największego rozczarowania podczas całego naszego wyjazdu do Normandii, które
jednak przerodziło się najpierw w zdziwienie i miłe zaskoczenie, bo w jednym z
pomieszczeń klasztornych odbywała się msza po polsku, w której uczestniczyła
pewnie jakaś pielgrzymka z naszego kraju, a następnie w zachwyt nad pięknem
opactwa, a zwłaszcza dziedzińca z ogródkiem.
Mont Saint Michel, aby zobaczyć klasztor na Wzgórzu Św. Michała oraz różnice
poziomu wody na terenach zalewowych wokół "wyrastającej z morza" góry.
Auta zostawiamy na ogromnym parkingu w miasteczku przed groblą. Nie ma już
innej możliwości dostania się do klasztoru, niż wahadłowym autobusem spod
parkingu. Oczywiście można przejść się pieszo, czy przejechać bryczką, ale w tym
roku taki spacer/przejażdżka nie dostarczyłyby wielu wrażeń, gdyż grobla jest
przebudowywana - coraz trudniej ją utrzymać z powodu podmywania przez pływy i
zostanie wkrótce zastąpiona mostem.
Zamiast oszałamiającego widoku klasztoru na wzgórzu, budowlańcy zaserwowali nam
widok koparek, maszyn budowlanych, dźwigów i samochodów dostawczych, a do tego
aura nie pozwoliła na powałęsanie się wokół... Tłumy, błoto i deszcz po
opuszczeniu przepełnionego autobusu, a także hotel, kramy, sklepiki i
restauracje u podnóża wzgórza w pierwszej chwili spowodowały odczucie
największego rozczarowania podczas całego naszego wyjazdu do Normandii, które
jednak przerodziło się najpierw w zdziwienie i miłe zaskoczenie, bo w jednym z
pomieszczeń klasztornych odbywała się msza po polsku, w której uczestniczyła
pewnie jakaś pielgrzymka z naszego kraju, a następnie w zachwyt nad pięknem
opactwa, a zwłaszcza dziedzińca z ogródkiem.