Proszę tylko o parę informacji gdyż nie wiem jak się przygotować:
1. Jak rodzina znosi tak długą podróż?
2. Lepiej jeździć z znajomymi (przyjaciółmi) czy samemu?
3. Planujecie wakacje razem czy raczej to Twoje pomysły?
4. Jak radzicie sobie z posiłkami?
Witaj Rafi!
Dziękuję za miłe słowa ;)
1. Myślę, nasza że rodzina znosi daleką podróż nie gorzej, niż inne ;)
2. To zależy, czy macie takie same oczekiwania co do wakacji.
3. Podczas naszych wyjazdów pilotem jestem ja.
$. Najczęściej odgrzewamy przygotowane wcześniej posiłki.
Równieź pozdrawiam!
Opuszczamy Bayeux (Calvados) i udajemy się do departamentu Manche.
Na początek zatrzymujemy się w Sainte-Mère-Église, pierwszej miejscowości
wyzwolonej przez Amerykanów 6 czerwca 1944. Oglądamy tu kosciół, na którego
wieży przez 2 godziny wisiał spadochroniarz oraz zwiedzamy Muzeum Sił Powietrznych.
Byłam już kiedyś świadkiem pływów, ale te w Normandii też zrobiły na mnie duże
wrażenie. Te same miejsca stają się zupełnie inne podczas przypływów i
odpływów. Warto zaplanować wyjazd tak, żeby na nie trafić :)
Tymczasem po krótkim spacerze w Barfleur kierujemy się na zachód...
Ale efekt widać dopiero gdy się jest w tym samym miejscu w czasie odpływu i
przypływu. Pamiętam gdy pierwszy raz widziałam sam przypływ to nie zrobił na
mnie tak wielkiego wrażenia. Wyglądało to jak taki mały sztorm ( ale bez wiatru ).
Super wrażenie zrobił na nas przypływ w Norwegii, gdzie wąskim przesmykiem woda
wlewała się do suchej zatoki, aż napełniła ją w całości - w ciągu niecałych
dwóch godzin. Niesamowite było tempo i siła wody.
Przejechawszy Cherbourg udajemy się na wysunięty najbardziej na północny-zachód
cypel departamentu Manche - malowniczą drogą D403 objeżdżamy fragment wybrzeża.
Czy ten camping jest w ofercie Eurocampu, czy wynajmowaliście lokum z innego biura?
--
Dyplomata, to ktoś taki, co dwa razy pomyśli zanim nic nie powie.
Jest, ale nie w polskim oddziale - rezerwowałam domki w holenderskim Eurocampie.
W ogóle w II połowie sierpnia polskie biuro nie oferuje prawie nic, oprócz
włoskiego Adriatyku i Toskanii...
PS Już w zeszłym roku musieliśmy korzystać z Eurocampu niepolskiego...
> Jest, ale nie w polskim oddziale - rezerwowałam domki w holenderskim Eurocampie
> .
> W ogóle w II połowie sierpnia polskie biuro nie oferuje prawie nic, oprócz
> włoskiego Adriatyku i Toskanii...
> PS Już w zeszłym roku musieliśmy korzystać z Eurocampu niepolskiego...
Na przełomie stycznia i lutego spływają do polskiego oddziału wszystkie wolne
miejsca innych oddziałów. Zresztą chyba w ubiegłym roku o tym rozmawiałyśmy.
Można zarezerwować w polskich cenach campingi, których nie ma w naszym
katalaogu. My tak zrobiliśmy w ubiegłym roku z Alpami francuskimi ( ostatecznie
tak się złożyło, że nie pojechaliśmy ). Jest to jednak pewne ryzyko, że miejsca
się nie pojawią, więc trzeba mieć jakiś plan awaryjny. Ja cały czas podglądałam
strony holenderskie i niemieckie - tam widać ile jeszcze jest wolnych namiotów
lub domków.
A my wybraliśmy wolność ;) Kupiliśmy 24-metrowy namiot (6mx4m) i w przyszłym
roku jedziemy bez rezerwacji. Pewnie, że to mniej wygodne, niż domek, ale i tak
w rejonie, który chcemy zobaczyć, Euracampu nie ma, więc zaryzykujemy.
Trzymajcie kciuki za nas ;) :D
Po całodniowym lenistwie na basenie i na rowerach z samego rana udajemy się do
Mont Saint Michel, aby zobaczyć klasztor na Wzgórzu Św. Michała oraz różnice
poziomu wody na terenach zalewowych wokół "wyrastającej z morza" góry.
Auta zostawiamy na ogromnym parkingu w miasteczku przed groblą. Nie ma już
innej możliwości dostania się do klasztoru, niż wahadłowym autobusem spod
parkingu. Oczywiście można przejść się pieszo, czy przejechać bryczką, ale w tym
roku taki spacer/przejażdżka nie dostarczyłyby wielu wrażeń, gdyż grobla jest
przebudowywana - coraz trudniej ją utrzymać z powodu podmywania przez pływy i
zostanie wkrótce zastąpiona mostem.
Zamiast oszałamiającego widoku klasztoru na wzgórzu, budowlańcy zaserwowali nam
widok koparek, maszyn budowlanych, dźwigów i samochodów dostawczych, a do tego
aura nie pozwoliła na powałęsanie się wokół... Tłumy, błoto i deszcz po
opuszczeniu przepełnionego autobusu, a także hotel, kramy, sklepiki i
restauracje u podnóża wzgórza w pierwszej chwili spowodowały odczucie
największego rozczarowania podczas całego naszego wyjazdu do Normandii, które
jednak przerodziło się najpierw w zdziwienie i miłe zaskoczenie, bo w jednym z
pomieszczeń klasztornych odbywała się msza po polsku, w której uczestniczyła
pewnie jakaś pielgrzymka z naszego kraju, a następnie w zachwyt nad pięknem
opactwa, a zwłaszcza dziedzińca z ogródkiem.
My też zostawiliśmy samochód przed groblą, ale niestety autobusu nie było i
trzeba było iść na nóżkach. Wbrew pozorom daleko nie było i może nawet spacer
był bardziej atrakcyjny niż jazda w zatłoczonym autobusie. Ale, jak piszesz taki
spacer nie dostarczyłby wielu wrażeń przy przebudowie grobli.
Położone na dole kramy i sklepiki, też mnie początkowo rozczarowały, ale gdy już
weszliśmy po stromych schodach do klasztoru, to poczuliśmy jego ducha. :)
Jak tak patrzę na Twoje i moje zdjęcia, to niektóre z nich niemal się pokrywają.
Po prostu są to chyba najbardziej fotogeniczne miejsca w klasztorze.
fotoforum.gazeta.pl/72,2,705,70158459,71006864.html
--
Dyplomata, to ktoś taki, co dwa razy pomyśli zanim nic nie powie.
> Jak tak patrzę na Twoje i moje zdjęcia, to niektóre z nich niemal się pokrywają.
> Po prostu są to chyba najbardziej fotogeniczne miejsca w klasztorze.
Rzeczywiście, widzimy podobnie. Może kolejne pokrewieństwo dusz? ;)
A miejsca rzeczywiście zmuszają do niewypuszczania aparatu z rąk ;)
Nie wiem dokładnie, ale podupadało stale, aż do Rewolucji Francuskiej, po której
dostało się w ręce państwa, a następnie zostało sprywatyzowane. Obecnie jest
zarządzane przez władze miejscowości Hambye.
Jeśli znajdę odpowiedź na Twoje pytanie w ulotce, którą mam nadzieję naleźć,
napiszę, dlaczego benedyktyni stamtąd się wynieśli. Sądzę, że woleli Coutances
i Mont Saint Michel.
No właśnie... ten upadek jest jest trochę tajemniczy. Jak wyczytałam w
angielskiej wersji Wikipedii: " Budowa opactwa miała miejsce na przełomie XII i
XIII wieku. Wspólnota religijna osiągnęła swoje apogeum w wieku XIII, a
następnie upadała w ciągu następnych stuleci i ostatecznie zniknęła w 1780
roku. Podobnie, jak większość francuskich klasztorów, na początku rewolucji
stała się własnością państwa. Ostatecznie opactwo zostało sprzedane w 1790 roku,"
W francuskiej wersji Wikipedii jest niewiele więcej, bo tylko wzmianka, że
"złoty wiek opactwa trwał do XIV wieku, po czym od XV wieku klasztor zaczął
ulegać zepsuciu (degradacji?) i pod koniec wieku XVIII wspólnota klasztorna
wygasła." Jaki był jednak powód? Rozpusta mnichów? Sprzeniewierzenie majątku?
Tego wyjaśnienia jak na razie nie znalazłam.
--
Dyplomata, to ktoś taki, co dwa razy pomyśli zanim nic nie powie.
Niestety, w ulotce ta sama informacja, co w wikipedii - "Od XIIIw. opactwo
podupadało, ostatni mnisi opuścili je kilka lat przed rewolucją".
Pewnie to miejsce straciło na znaczeniu...
> Pewnie to miejsce straciło na znaczeniu...
Pewnie tak. Chociaż ta tajemniczość, z jakiego powodu takie piękne i zapewne
bogate opactwo straciło na znaczeniu jest przynajmniej, jak dla mnie, bardzo
intrygująca. :)
--
Dyplomata, to ktoś taki, co dwa razy pomyśli zanim nic nie powie.
Wieczorkiem udajemy się w dół do miasteczka. Ze ścieżki rowerowej ciekawie
prezentują się ruiny zamku, położonego na sąsiednim wzgórzu - wrócę tu jeszcze
nazajutrz, aby zobaczyć, jak wyglądają "po ciemku".
Larochette to malutka miejscowość, można ją objechać w 5 minut.
Kolejnego dnia udajemy się na spacer po Luksemburgu - okazało się, ze główna
atrakcja miasta - most Adolfa - od paru tygodni był zastawiony rusztowaniami...