W końcu dojechałyśmy do schroniska Oygardstol, skąd zaczyna się szlak na Kjerag.
Przed nami wielka stroma góra o zboczu gładko wypolerowanym przez lodowiec. Przy
kolejnych łańcuchach mama dała za wygraną i zawróciła ( rozsądek przeważył nad
chęcią przeżycia przygody) a ja dalej poszłam sama. W swojej naiwności myślałam, że
zaraz za szczytem ukaże się cel mojej wspinaczki czyli Kjeragbolten - kamola
zawieszonego w szczelinie kilkaset metrów ponad fiordem - motyw znany prawie ze
wszystkich norweskich folderów. Na górze okazało się, że przede mną dolinka, a
właściwie kar lodowcowy z równie stromym zejściem, jak to które przed chwilą
pokonałam.
Przed nami wielka stroma góra o zboczu gładko wypolerowanym przez lodowiec. Przy
kolejnych łańcuchach mama dała za wygraną i zawróciła ( rozsądek przeważył nad
chęcią przeżycia przygody) a ja dalej poszłam sama. W swojej naiwności myślałam, że
zaraz za szczytem ukaże się cel mojej wspinaczki czyli Kjeragbolten - kamola
zawieszonego w szczelinie kilkaset metrów ponad fiordem - motyw znany prawie ze
wszystkich norweskich folderów. Na górze okazało się, że przede mną dolinka, a
właściwie kar lodowcowy z równie stromym zejściem, jak to które przed chwilą
pokonałam.