To wszystko zasługa mojego aparatu a podgląd zoomem pozwalał mi na wyłuskanie
"rodzynek z tortu". Już gdzieś napisałam, że gołym okiem z mostu widać było
tylko czarne zlewające się kropki. Chyba zostałam nagrodzona za to, ze zamiast
przejechać się mostem, poszłam pieszo. Nie wiem, czy chodzenie po mostach w
Warszawie nie wejdzie mi w krew