Może wcześniej się najadła pyszności i nie była już głodna
Jestem ogromnie szczęśliwa, że udało mi się przyłapać te wrony na moim osiedlu.
Widuję je od wiosny kilka razy w miesiącu w różnych miejscach, ale nigdy nie
miałam przy sobie aparatu. W niedzielę wracałam ze spaceru z parku. Miałam już
rozładowaną baterię w aparacie, ale jeszcze pstryknęłam 4 fotki. Chciałam
podejść do nich bliżej, ale się spłoszyły, usiadły na barierce po prawej stronie
i po sekundzie odleciały na drzewo oddalone kilkadziesiąt metrów.
Dzisiaj też widziałam jedną wronę w innej części osiedla, gdy jechałam rowerem
do przychodni na rehabilitacje.