"...Tym czasem koń konał. Dręczyło go pragnienie, wyschły język nie znajdował odrobiny wilgoci, wysuwał się szukając jej na zewnątrz - i zamiast rosy zgarniał sypkie ziarna piasku. Dręczyło go niezrozumiałe jego osamotnienie. Okiem, w którem zbiegła się resztka życia - słał ku widniejącemu niedaleko domowi nieustanne, uporczywe przywoływanie. Wołał gospodarza, gospodyni, wołał wyrostka, dziewczyny, kundysa. Wszyscy swoi byli mu przytomni w myśli. Noc kładła się wokół. Srebrna cisza zamknęła się nad nim w obojętnym, bezdennym przestworze. Coraz to bezsilniejszy łeb podnosił się jeszcze i okiem słał jedno i to samo przywoływanie. Aż cicho zajęczał i powiekę opuścił przed jakąś straszną, bezlitosną prawdą... (...) Było to w chwili, gdy Bóg w widomej osobie pochylił się nad koniem, ujął łeb jego w swe ręce i boskiem okiem wchłonął ostatni, zachwycony, wdzięczny błysk gasnącego wejrzenia szkapy... I ciche krzyki dolecą w zaświaty." Feliks Brodowski - Respha. Opowieści (Opowieść druga)
REKLAMA
Nie udało się zapisać zmienionego zdjęcia
Przepraszamy, ale z przyczyn od nas niezależnych, nie mogliśmy zapisać zmienionego przez Ciebie zdjęcia.
Spróbuj dokonać edycji zdjęcia ponownie w późniejszym terminie.