Miałam pecha. Kultowe dzieło ,,Mistrz i Małgorzata’’ czytałam po francusku, w jakimś fatalnym, kuriozalnym przekładzie. Książka nie podobała mi się. Rosyjskiego nie znam, więc musiało upłynąć trochę czasu, aż uświadomiłam sobie, że arcydzieła nie są mierne same w sobie. W tym przypadku nie podołał tłumacz. I tu jest problem, bo nie mam wyjścia, muszę tłumaczowi zaufać, bo nie mogę zweryfikować jego pracy. Owszem mogę sięgnąć po przekład w innym języku, jeśli znam go w stopniu dostatecznym. Ale to zupełnie co innego niż dobra znajomość języka źródłowego. A do powieści żywię ogromny sentyment, bo mnie zachwyciła, polskie tłumaczenie. Ale jak we wszystkim, liczy się ludzka rzetelność, przyzwoitość i odpowiedzialność. Pasjonujące, ciekawe i ogromnie wymagające zajęcie, ale dzięki umiejętnościom wiele pozycji zyskuje.