A z drugiej strony widać, jak bardzo zmienił się klimat. W dzieciństwie przez całą zimę jeździliśmy na łyżwach na zamarzniętych stawkach. A na podwórku na początku zimy zalewano wodą boisko i organizowano dla dzieci lodowisko, które funkcjonowało długi czas. Nawet u nas na polskiej "wyspie ciepła"
Holenderska tradycja panczenów, wywodzi się z zimowego szusowania na łyżwach po zamarzniętych kanałach. Teraz raczej jest to niemożliwe.
Też pamiętam zalewanie wodą z piwnicy placu zabaw/boiska i jazdę na łyżwach przez całą zimę. Teraz dzieciaki poznają tę porę roku chyba tylko wtedy, gdy spędzają czas w górach... A w Holandii to już w ogóle sobie nie wyobrażam zamarzniętych kanałów. Choć ostatnio widziałam film z Amsterdamu, na którym usiłowano jeździć na łyżwach, ale próby skończyły się w wodzie...
Ten piesio ma gruba sierść, ale jest chudy, po wyjściu z wody wygląda jak zagłodzony Może z 40 kg waży
Ale masz rację, gdyby nie wędkarze, nie byłoby go na lodzie.
Ja zimową porą staram się wybierać miejsca gdzie nie ma żadnej wody, bo mojego psa nie jest w stanie nic powstrzymać przed kąpielą. Nie zawsze jednak jestem w stanie przewidzieć obecność wody. A do kąpieli nadaje się wszystko ... nawet rów melioracyjny ze zgniłymi liśćmi. Poprzedniego psa dało się odwołać i powstrzymać przed kąpielą. Ten natomiast jest chodzącym ideałem dopóki nie urodzi mu się jakiś pomysł, a wtedy nie ma zmiłuj
Ten węszący i uciekający to owczarek niemiecki A husko-labrador (matka husky) boi się swojego cienia i nie
zwiewa od nas, został kiedyś porzucony niby przez rodzinę wyjeżdżającą do Anglii i pewnie dlatego nie odstępuje na
na krok oraz jest pierwszy w samochodzie
Czyli ma więcej z labradora niż z husky'ego Chociaż mój Django jest wybitnym wąchaczem. A w przerwach od wąchania i spożywania wszelkich możliwych znalezionych świństw leci taplać się w wodzie